Jest wtorek, 12 kwietnia. Koło godziny 16 zadzwonił telefon.
- "Cześć, tu Włodek Smirnow. Siedzisz?"
- "Nie, ale już siadam. Co się znowu stało?"
- "Jedziecie na ME amatorów. Siergiej ma kontuzję"
- "Jak to? Przecież to w sobotę, 16 kwietnia"
- "No właśnie. Szykujcie się i w drogę! Powodzenia!"
Łatwo
powiedzieć! Mamy środę i czwartek na załatwienie formalności. Wizy, hotele, transport... Wyjeżdżamy w czwartek po południu.
O 10:00 rano odbieramy wizy z Duńskiej Ambasady, o 14:00 Martę ze szkoły i w drogę.
No i pojechaliśmy. Samochodem przez pół Europy na Mistrzostwa Europy w tańcach latynoamerykańskich!
Po
długiej podróży z noclegiem i przygodami dotarliśmy do Aarhus. Już w hallu Hotelu Hellan powiało wielkim
tańcem. Tu sobie siedzi Franco Formica, a obok niego Oksana.
Przy rejestracji stoi kolejka samych tuzów Di Filippo, Imrekov, Vescovo, Rossi, Kuznietsov.
Nie wiadomo na kogo patrzeć. Ja stoję i czekam na klucze
do pokoju, a Marta z Żorą już ściskają się z kolejnymi znajomymi z parkietów. Po chwili przemyka korytarzem
nasza Aneta z Derkiem. Są jak zwykle sympatyczni i uśmiechnięci. Nie do końca rozumieją naszą obecność.
Spodziewali się Sergieja i Agnieszki, ale życzą nam powodzenia.
Schodzimy do restauracji. Żora co chwila się zatrzymuje i z kimś rozmawia. Przechodzi obok nas jakiś
przystojny blondyn i miło się uśmiecha mówiąc "Hello!" Myślę sobie - nie znam faceta, ale po chwili poznaję,
że to tak po prostu Klaus Kongsdal, do którego po chwili podbiega drobna blondynka w sportowym stroju,
w niczym nie przypominająca damy z parkietu - Victoria Franova.
W rogu za nami siedzi jakiś wamp w zielonej, zawadiackiej skórzanej czapce z daszkiem i takiej samej
marynarce. Przez chwilę próbuję rozpoznać język w jakim mówi i ponieważ jest on nie podobny do niczego
co moje ucho rozróżnia wnoszę, że to węgierski i natychmiast rozpoznaję Melindę Törökgyörgy. (Nie pytajcie
mnie jak to się wymawia. Mam podejrzenia, że ona sama może mieć z tym kłopoty!) I nie pomyliłam się.
Za moment pojawia się Maurizio. Z drugiego rogu dobiega melodyjna włoska konwersacja. Nie mogę się
oprzeć żeby nie spojrzeć. I cóż widzę - legenda tańca latynoamerykańskiego Serena Lecca, a obok niej
w blond warkoczu... Alan Tornsberg. Oboje z lekka nadgryzieni zębem czasu, ale z daleka tego nie widać...
pewnie będzie jakieś imponujące Show. Patrzę w program - jest "Show Chicago" jutro wieczorem. Będzie uczta!
Po tych wrażeniach towarzyskich, kilku lampkach wina postanawiam udać się na spoczynek, bo jutro dużo wrażeń...
Jest
8:30. Biegniemy na lekkie śniadanie. Wszystkie, i znane, i mniej znane tancerki i tancerze są jeszcze bez
makijażu i fryzur. I tu mamy trochę kłopocik z identyfikacją. Wszystkie dziewczyny wyglądają o 10 lat
młodziej, o 5 kilogramów szczuplej, a panowie znacznie przystojniej i normalniej. Za dwie godziny nastąpi wielkie przeobrażenie...
O 11:15 wyjeżdżamy na salę Arena, gdzie odbędą się ME. Jesteśmy w recepcji punktualnie, "zrobieni",
weseli i uśmiechnięci. Tancerze też już przeobrażeni wsiadają do 2 autobusów, a my z nimi. Patrzę na te dwa autokary
i myślę sobie, że niezła ekipa siedzi w środku; absolutna śmietanka taneczna Europy i wiem, że marzeniem
każdego tancerza jest znaleźć się w tym symbolicznym "autokarze". My tam siedzimy i dochodzimy
do wniosku, że znaleźć się w nim mając razem w parze lat mniej, niż niektórzy tancerze pojedynczo, to wielki
powód do dumy i zadowolenia.
Dojechaliśmy
do pięknego Centrum Sportowego Arena. Tancerze udali się na próbę parkietu, a my do barku,
gdzie słychać było znajomy śpiewny język braci zza Buga. Bardzo wiele krajów reprezentują właśnie pary
tzw. mieszane i to właśnie z tancerzami ze wschodu. Wreszcie nadeszła 13:00 i rozpoczęły się ME.
Sala ogromna, ale na eliminacjach publiczność niezbyt liczna. Ponieważ nasze pary tańczą w dalekich grupach
rozglądam się po sali i jestem trochę zawiedziona minimalizmem wystroju. Nie ma flag, nie ma logo IDSF
i nawet nie ma napisu Mistrzostwa Europy. Trochę brakowało nadania rangi imprezie, ale wyśmienici tancerze
wokół doskonale wypełnili te lukę.
W ME nie ma gwiazdek, więc wszyscy tańczą od początku. Pierwsza runda minęła bez sensacji. Obie nasze
pary zakwalifikowały się dalej bez rundy re-dance. Aneta wystąpiła w czarnej, dopasowanej
sukience bez ozdób. Derek też na czarno. Prezentowali się jak zwykle doskonale, chociaż wg mnie zatańczyli eliminacje
znacznie poniżej swoich możliwości. Marta prezentowała swoje wdzięki w turkusowej kreacji mocno pokazującej nogi,
a Żora tańczył w czarnym golfie. Obie pary wyglądały doskonale.
W wieczornej gali oglądaliśmy już tylko Anetę z Derkiem, gdyż Marta z Żora zakończyli swoje pierwsze ME Amatorów na 32 miejscu,
czyli takim na jakim byli w rankingu IDSF w dniu Mistrzostw.
Zresztą w 1/8 ME zostało wiele dobrych par, zajmujących wysokie miejsca w turniejach IDSF i w Anglii.
Dla przykładu podam kilka nazwisk: Vitalijs Polikarpovs/Agita Baranovska z Łotwy (para z 24 w Blackpool 2003),
Saulius Skambinas/Sandra Kniazeviciute z Litwy, Jakub Davidek/Michaela Gatekova - Czechy, Marek Dedik/Kristina Horvatova- Słowacja,
czy Dima Nikolaev z Białorusi i wiele innych.
Wieczorna
gala rozpoczęła się prezentacją 24 najlepszych par i wręczeniem im dyplomów uczestnictwa.
Pary w ćwierćfinale pokazały już naprawdę bardzo wysoki poziom tańca, chociaż było kilka zdecydowanych
pomyłek. Patrząc na tę nieliczną grupę trochę było żal, ale generalnie odczucia mieliśmy pozytywne.
W tej rundzie Aneta z Derkiem weszli już na swoje obroty i brawurowo dostali się do półfinału.
Runda
półfinałowa to już absolutna uczta taneczna.
Złota dwunastka to: Formica, Kongsdal, Stokkebroe, Vescovo, Kuznetsov, Imrekov, Kandelis, Plohl, Rossi, Di Filippo,
Smagin i Derek.
Dla mnie jasne są tylko cztery pary finałowe, na pozostałe dwa miejsca zasługiwała każda para tej rundy.
Moje typy to Kuznetsov i Smagin. Z niecierpliwością czekamy na wyniki.
W
międzyczasie wymieniamy uwagi o parach. Wszyscy są oczarowani i zachwyceni Peterem Stokkebroe i Kristiną Juel.
Ta para zawładnęła sercami całej publiczności. Radośni, ciepli, otwarci na publiczność i wspaniale tańczący.
Peter i Kristina tego dnia oczarowali wszystkich. Tak wiele zmienili w swoim image, tańcu, emocjach, że dla mnie
i nie tylko, byli absolutnymi zwycięzcami tych Mistrzostw, chociaż wiadomo było, że to niemożliwe...
Mieli wokół siebie tyle blasku i uroku, że przyćmili obraz nawet wielkiego Franco, który tym razem mnie osobiście nie rzucił na kolana.
Aneta z Derkiem uplasowali się na 12 miejscu. Razem z nimi w półfinale skończyli te ME Imrekov (Rosja),
Smagin (Anglia), Plohl (Słowenia), Kandelis (Litwa) i Rossi (Hiszpania).
A
oto i wielki finał. Na parkiet wychodzą Vescovo, Kongsdal, Formica, Stokkebroe (w tym momencie publiczność oszalała!), Kuznetsov i Di Filippo.
Ja osobiście liczyłam, że bedzie Smagin, bo tańczyli doskonale, ale widać sędziowie widzieli inaczej.
Pierwsza trójka jest jasna. Wiadomo, że wygra Franco, a o srebro walczą dwie duńskie pary i to u siebie!
Życzę Peterowi i Kristinie srebra, bo na nie zasłużyli. Dalsza kolejność może być dowolna. Dla mnie najsłabiej
wypada Kuznetsov, chociaż jego rodzina, z którą siedzimy przy stoliku liczy na medal. Patrzę na Di Filippo i Vescovo.
Są porównywalni. W duecie węgierskim silniejsza jest partnerka (Melinda), a w duecie włoskim zdecydowanie dominuje partner.
Wyniki - zgodnie z ostatnią tendencją IDSF - są niejawne, więc do końca nic nie wiadomo.
Kiedy już wybrzmiał wesoły jive, a pary przebiegły parkiet kłaniając się czterem stronom świata na sali zapadł
półmrok i rozpoczął się show legendarnego duetu Serena Lecca i Alan Tornsberg. Przeżyliśmy spektakl do muzyki
z musicalu "Chicago". Spektakl był piękny i pełen dobrego tańca, chociaż główni aktorzy w porównaniu
z finalistami wydali się być nieco archaiczni i jakby trochę zakurzeni...
Wreszcie
ceremonia nagrodzenia najlepszych. I tak: 6. Kuznetsov (miałam rację!), 5. Di Filippo (wygrał włoski temperament!),
4. Vescovo (brawo Melinda!), 3. Stokkebroe (szkoda!), 2. Kongsdal (nie koniecznie!), 1. Formica (było do przewidzenia!).
Kiedy
już ucichły ostanie takty hymnu Niemiec, opustoszała sala i zgasły światła, do historii przeszły Mistrzostwa Europy 2004.
Teraz przed nami Mistrzostwa Świata 2004 w Lipsku. Zobaczymy kto tym razem będzie reprezentował nasz
Kraj, bo jak widać u nas nigdy nic nie jest do końca wiadome... Jednak bez względu na wszelkie niespodzianki
z pewnością do Lipska nie pojadą Żora z Martą, bo tego samego dnia tańczą Mistrzostwa Świata Młodzieży w Barcelonie.
Do końca pozostanie dla mnie zagadką dlaczego wśród 365 dni w roku MŚ Amatorów i Młodzieży w tańcach latynoamerykańskich
wyznaczono tego samego dnia - 9 października 2004... Ale to tak na marginesie i dla pocieszenia, że nawet sam Wielki Wódz IDSF bywa niedoskonały!
Beata Sztobryn
Warszawa, 17 kwietnia 2004 roku.
|